Mamy w domu nowy nabytek – fantastyczny pojazd, z górnej półki (być może dosłownie i w przenośni), po prostu nie ma sobie równych, czyli traktor John Deere z ładowaczem i przyczepą. Słyszeli już o tym wszyscy sąsiedzi, ciocia Stasia, która wczoraj dzwoniła i przede wszystkim chłopaki na placu zabaw. Ja natomiast dowiaduję się o tym mniej więcej co godzinę. Rzeczywiście dawno żadna zabawka nie sprawiła aż takiej radości mojemu dziecku. W związku z tym chwilowo rodzice-sponsorzy zostali prawdziwymi bohaterami, niestety wygląda jednak na to, że nie posiadają mocy supercierpliwości. No ale jak być cierpliwym. Cały czas pada, więc nie się wyjść na plac zabaw, a w związku z tym od kilku dni, od rana do nocy, jeździ mi po mieszkaniu traktor. Jest dosłownie wszędzie. Kiedy proponuję, żeby jednak ruszył w stronę gospodarstwa, które w domyśle mieści się w pokoju mojego dziecka, i chwilę tam został, to słyszę, że nie ma tam takiego fajnego dywany. Okazuje się, że ten w dużym pokoju świetnie sprawdza się jako pole z ziemniakami. Z kolei dywanik w przedpokoju to pastwisko, no a w kuchni jest punkt odbioru warzyw. Wtedy mnie olśniło! Mogę jednak mieć wpływ na to, żebyśmy z szanownym traktorem John Deere, nie wchodzili sobie w drogę, a przynajmniej nie cały czas. Pomyślałam, że przygotujemy mojemu małemu rolnikowi i jego wspaniałemu ciągnikowi przestrzeń, która będzie imitowała prawdziwe gospodarstwo.
Jakiś czas temu robiliśmy remont i wymienialiśmy też dywany. Jeden z nich został w garażu – brązowy, jednolity, dość ciemny. Jest w całkiem dobrym stanie, więc myślałam nawet o tym, żeby spróbować go sprzedać, ale przecież teraz może być jeszcze lepszym polem z ziemniakami, niż dywan, który teraz mamy w salonie. Wygląda mniej więcej jak ten poniżej:
Przy okazji znalazłam trochę czarnej wykładziny, która okazała się w sam raz na drogę, ale gdyby była zbyt zniszczona wiedziałam już, że spokojnie można kupić nieduży kawałek.
Tylko przyda się jeszcze jakiś inny kolor, bo wystarczy pomyśleć sobie o widoku pól i łąk, jaki jest na przykład z samolotu – dużo kolorowych prostokątów. Właśnie tak mniej więcej powinno wyglądać gospodarstwo mojego dziecka. Usiadłam przy komputerze i zaczęłam wyszukiwać tanich dywaników. Przede wszystkim potrzebowałam czegoś w stylu pola pszenicy, na pewno z dłuższym włosem, może
Warto zorganizować też jakieś pastwisko, jednak stwierdziłam, że nie poświęcę dywaniku z przedpokoju… Postanowiłam zainwestować około 30 zł w wycieraczkę, która spokojnie może imitować trawę.
Kiedy zebrałam w końcu różne dywany, dywaniki, wycieraczki itp. zaczęliśmy szacować ile mamy miejsca w pokoju i jak duże w związku z tym mogą być pola ziemniaków, pszenicy itd. Potem trzeba było jeszcze powycinać odpowiednie kawałki ze zgromadzonych materiałów i tak podłoga pokoju dziecięcego zaczęła przypominać wiejski krajobraz. Czegoś jednak cały czas brakowało… W koszu z zabawkami zobaczyłam plastikową krowę. Szybko odnalazło się więcej zwierząt i od razu trafiły na pastwisko, a część postanowiliśmy ustawić przy budynku gospodarczym z pudełka po butach. Trzeba było wyciąć tylko kilka okien i dorysować drzwi. A kto będzie się zajmował zwierzętami i całym gospodarstwem? Od razu zgłosiło się kilku kandydatów – Batman, robot Transformers, ale ostatecznie pojawiła się też figurka, która przynajmniej trochę przypominała rolnika.
Wygląda to wszystko super! Świetne pole ze zbożem, tylko potrzebny jest mi teraz kombajn, najlepiej Claas Legion 780 Terra Trac – tak całość skomentował mój synek, a potem do wieczora nie wychodził z pokoju, bo tak wciągnęła go zabawa.